bieszczady rodzinnie
Bieszczady na szlaku strona główna

Bukowe Berdo –w Bieszczady rodzinnie

W Bieszczady z siostrą i jej rodzinką wybierałam się już od czerwca. Ale ciągle coś stawało na przeszkodzie. A to któreś z dzieci się rozchorowało, a to suczka przywitała na świecie 8 szczeniaków, a to znowu my już mieliśmy inne plany i nie było nas na miejscu. W końcu pod koniec sierpnia nastał ten dzień, udało się i razem w sześć osób wybraliśmy się na Bukowe Berdo – w Bieszczady rodzinnie.

W niedzielę po śniadaniu wsiedliśmy w samochody i ruszyliśmy w naszą 100 km drogę, na spotkanie Bieszczadów, które dzieci miały zobaczyć po raz pierwszy życiu. Asia wybrała szlak – Bukowe Berdo, na które mieliśmy ruszyć  z Mucznego i wielce ją ucieszyło, że akurat pierwszy kawałek szlaku będę przemierzać pierwszy raz. Fakt zawsze wychodziłam niebieskim szlakiem z Widełek, a ten żółty z Mucznego jakoś nigdy nie był po drodze.

Zanim weszliśmy na szlak zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę przy pokazowej zagrodzie żubrów z Mucznem, które jednak schowały się co nieco między drzewami.

żubry w Mucznem

Chwilę później i kawałek dalej, po przepakowaniu plecaków ruszyliśmy na szlak. Jak to oczywiście w Bieszczadach, zanim dotarliśmy do cudnych połonin z widokami na wszystkie strony musieliśmy przejść przez las, gdzie na początku rosła taka ilość jeżyn że mieliśmy problem z Krzyśkiem żeby się od nich oderwać.

ruszamy na szlak

Do pokonanie nie mieliśmy dużo, bo do szczytu 3 km, ale 440 m przewyższenia, a nie byliśmy pewni, jak dzieci sobie z tym poradzą i ile w zasadzie  droga nam zajmie czasu. Oczywiście po drodze była cała masa śmiechu, opowiadań, ale też chwila niepewności, kiedy zaczął padać deszcz, czy czasem nie przerodzi się w burzę. Na szczęście chmury co nieco się rozwiały, zaczęło między nimi przeświecać słońce, a dzieci chętnie szły do góry, jedynie trzyletnią Nelę trzeba było czasami wziąć na ręcę, żeby trochę odpoczęły jej nogi.

Chwilę przed tym, zanim wyszliśmy na otwartą przestrzeń, a przed nami był kawałek bardziej stromego podejścia w końcu stwierdziłam, że teraz moja kolej, żeby wziąć Nelę na barana a przy okazji chciałam się sprawdzić, czy w ogóle jestem w stanie wejść z nią na plecach na górę. Tak naprawdę nigdy nie chodziłam po górach z ciężkim plecakiem i chciałam zobaczyć czy w ogóle byłabym w stanie.

Ruszyłyśmy więc razem do góry i jak się okazało zostawiłyśmy resztę za sobą i jako pierwsza pokazałam siostrzenicy jak pięknie wygląda świat z góry i jak cudne są szczyty Bieszczad.

ciocia „siłacz” 😉

Kiedy reszta dołączyła do nas, ruszyliśmy dalej i po chwili dotarliśmy do rozwidlenia szlaków na Bukowym Berdzie. Stamtąd skręciliśmy w stronę Widełek, wypatrując miejsca, gdzie moglibyśmy usiąść, zjeść zasłużone drugie śniadanie i pozachwycać się też widokami z pozycji siedzącej 😉

cała nasza szóstka na rozwidleniu
Szeroki Wierch z Bukowego Berda

z Połoniną Caryńską w tle
niby tak inne, a żyć bez siebie nie mogą…

Mnie osobiście najbardziej cieszyła radość dzieci, że są zachwycone, że chłoną całe piękno, całą przyrodę dookoła, że podoba się im w moich ukochanych Bieszczadach. W tym momencie nie mogłabym dostać lepszego prezentu 🙂

wśród bieszczadzkich traw

Bieszczady z „lotu ptaka”
z najukochańszym chrześniakiem Borysem 🙂
na Bukowym Berdzie – cała nasza banda

Kiedy posiedzieliśmy, zjedliśmy kanapki z jajeczkiem, co niektórzy wypili domowej nalewki truskawkowej ruszyliśmy dalej. Borys z Nelą podskakiwali radośnie, biegali wśród traw, które momentami aż chowały Nelę. Niby jeszcze lato, ale na połoninie, wśród pożółkłych traw już czuć powoli zbliżającą się jesień.

fotografia fotografa 😉
kiedy Neli już nie chciało się nosić swojej czapki 😉 dodać tylko węzełek na końcu kija i Włóczykij w całej okazałości!

wśród bieszczadzkich traw…

Droga przez las przebiegła nam dość sprawnie i jedynie pod koniec Nela zasnęła na rękach u taty zmęczona wrażeniami całego dnia.

pod sam koniec – przeprawa przez potok – dobrze, że był niski stan wody
ostatnie kawałek szutrową drogą

A ja, najbardziej dumna jestem ze swojego chrześniaka Borysa, który nie dość że sam przeszedł cały szlak, całe 10 km, to jeszcze pod koniec, kiedy go zapytałam jak było i spodziewając się, że raczej usłyszę coś w stylu że męcząco, co byłoby całkiem zrozumiałe, usłyszałam – „było doskonale!” Może faktycznie tak jest, że dzieci podają się do swoich chrzestnych. Mam nadzieję że tak, i że rośnie mi mały górołaz, zwłaszcza, że jest jak najbardziej chętny na kolejny raz 🙂

Bukowe Berdo praktycznie

Długość trasy – 10 km

przewyższenie – zaczynając w Mucznem – 520 m do góry, 650 m w dół

czas przejścia wg mapy – 3,5 godz.

trudność – łatwy. Skoro dzieci dały radę, to każdy może. Wiadomo, że nie w 3,5 godz, ale Bieszczady są zbyt piękne żeby tak szybko je opuszczać 😉

mapa dzięki stronie http://mapa-turystyczna.pl/

 

(Visited 2 585 times, 1 visits today)

8 Comment

  1. Rzeczywiście pięknie tam…Moja siostra cioteczna mieszka w Bieszczadach, w Stuposianach czy jakoś tak 🙂 Widziałem sporo pięknych zdjęć,ale nigdy tam niestety nie byłem…Może kiedyś…Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie stasiekgorny.blogspot.com

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *